sobota, 30 maja 2015

Rzym - Neapol - ... Rzym

Plan dopłynięcia z Przemkiem do Neapolu zrealizowaliśmy bardzo szybko. Krótkie przeloty do Terraciny i Nettuno, a potem 50milowy skok do Miseno na peryferiach Neapolu.
Terracina:
Najpierw chcieliśmy wpłynąć do San Felice Circeo jednak 65E za noc uderzyło nas jak grom z jasnego nieba i wystrzeliło do następnej miejscowości o nazwie Terracina. Tam dwóch panów pomogło nam zacumować do drewnianego pomostu i powiedzieli, że ugoszczą nas - niestety bez łazienek w marince. Wybraliśmy się z Przemkiem na długi spacer do Świątyni z czasów rzymskich. Po długim spacerze okazało się, że już zamknięte, ale piękne widoki osłodziły nam wysiłek związany z wspinaczką.
Starówka Terraciny również przypadła nam do gustu i włóczyliśmy się dwie godzinki po wąskich uliczkach do zmroku.
Odcinek do Nettuno podobnie jak ten do Terraciny odbyliśmy przy słabych wiatrach. W Nettuno główną atrakcją jest plaża. 
Do Neapolu odważyliśmy się wybrać przy prognozach wiatru do 20węzłów (5B) ze sprzyjającego kierunku. Fale sięgały 2m, ale zarówno Przemek i jak stara wilczyca morska Magda nie narzekali na chorobę morską.
Do Miseno pod Neapolem dopłynęliśmy koło północy. Wiatr był dosyć silny, a nam udało się dorwać miejsce przy pomoście jakiegoś małego portu. Podszedł do nas jakiś Cieć (nie mówię tak nigdy o stróżach - dlaczego tak go nazywam, zaraz się przekonacie) i powiedział, że możemy tu zostać, ale tylko do 0630.
O 0620 budzi nas pukanie w łódkę - wystawiam głowę i słyszę "pagare", myślę nie było o tym mowy, w końcu to tylko 6 godzin a w nocy mocno wiało, więc i tak musiał by być bez serca, żeby nas odesłać. Spytałem się ile i słyszę "50 Euro". Zgrzałem się... 6 godzin bez prądu, wody za 50E... Wymieniliśmy parę zdań, facet, żebyśmy nie odpłynęli władował się na dziób, Przemek zaproponował 20E, dałem mu 15E, ale tak naprawdę powinien dostać w papę, bo pieniążki oczywiście poszły do kieszeni.
W Miseno stanęliśmy na boi przez 3 dni.
Wizyta w Neapolu była dla mnie i Magdy szokiem. Oboje nie przepadamy za miejskim zgiełkiem, a Neapol to najbardziej miejskie z miasto w jakim byliśmy - tłumy na ulicach, syf, masa skuterów śmigających centymetry od nas, arogancja ludzi ze straganów i kafejek oraz zdzierstwo na każdym kroku. Kolejka obskurna i starsza niż nasze "Sępolno", grafiti więcej niż w jakimkolwiek polskim mieście, mnóstwo imigrantów, kieszonkowców, natrętnych hindusów oferujących swoje "selpie", obskurne stragany... można wymieniać i wymieniać. Na pewno wiele osób zafascynowałoby to miasto, zgiełk niespotykany chyba nigdzie na północ od tego miejsca, ale my po 10min czuliśmy się wykończeni. Dość powiedzieć, że jak wchodzę do Galerii handlowych robi mi się niedobrze. 
Boziu... Polska to piękny kraj!
Z Neapolu ze względu na ceny i bardzo źle do nas nastawionych ludzi zdecydowaliśmy się cofnąć do Rzymu, potem może Sardynia... Plus wycieczki do Neapolu jest taki, że razem z Przemkiem zdobyliśmy wprawę w języku włoskim, na koniec mogliśmy nawet dyskutować sobie z bosmanem Biaggio z Miseno, który na swój neapolitański sposób chyba trochę nas polubił.
W Neapolu dostaliśmy telefon od Polaka. Myśleliśmy, że chce kupić łódkę, więc zaczęliśmy szybko pucować. Okazało się, że Zbyszek z Piotrkiem chcieli tylko z nami Polakami pogadać. Zaowocowało to znakomitą znajomością z przesympatycznymi osobami, które od tamtego czasu pomogły nam co niemiara. Zbyszek przepłynął się z nami nawet trasę z Nettuno do Fiumicino skąd teraz serdecznie pozdrawiamy.





Forum Marianum

Zapadłe grzysiowe klaty

Kraby z Nettuno


Te i 2 następne zdjęcia z Terraciny



Widoki spod rzymskiej świątyni


Urocza Terracina
Urocza Terracina



Złowrogi Wezuwiusz


Zbyszek z Marianem

piątek, 15 maja 2015

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu...



Tym razem temat przyszedł nam do głowy od razu.
Z Pizy wybraliśmy się na wyspę Elbę - najpierw spędziliśmy dzień w Portoferraio, później podpłynęliśmy do Follonici, żeby odebrać naszych spodziewanych gości: Aneczkę i Pavlo. Przez 8 dni pobytu kotwiczyliśmy w 2 zatokach na Elbie, zrobiliśmy sobie ognisko, którego tak nam brakowało z morzkulcowych czasów, wreszcie zwiedziliśmy Porto Ercole, w którym odbywał się piracki weekend (wielka impreza z muzyką i konkursami) i dopłynęliśmy do Rzymu, z którego piszemy, z przystankiem w Civitavecchii. Pogoda nieustannie nam dopisywała, było więc sporo okazji do kąpieli - mamy głęboką nadzieję, że Pavlo i Aneczka odpoczęli trochę od ciężkiego studenckiego życia.
Aktualnie pogoda nam się nieźle skiepściła - wieje jakieś 7-8B i ciężko jest nam zasnąć. Już niedługo, bo w niedzielę przyjeżdża brat Marcina - Przemek, z którym chcielibyśmy dopłynąć do Neapolu.


Portoferraio :




Kąpieli nie było, bo w wodzie czyhała  na nas krwiożercza meduza

Morskie Wilki
Zdjęcie kota(ów) to już chyba mała świecka tradycja :)

Porto Azzurro