Holandia przywitała nas silnym wiatrem - ucierpiała linka od bandery |
Z 's Hertogenbosch wybraliśmy się autostopem do znajomej Mariana z Wrocławia - Oli, która już od 4 lat mieszka w Amsterdamie. Autostop zimą nie jest może najprzyjemniejszy, ale dzięki uprzejmości Holendrów 84km w jedną i drugą stronę pokonaliśmy w 1,5 - 2 godziny. Sam Amsterdam opiszemy bardziej przy pomocy zdjęć. Krótko a'la Pol w punktach:
- przesadnie ciekawe miasto,
- uliczki można zwiedzić w jeden dzień (oczywiście są jeszcze muzea, knajpy itd.),
- ulica czerwonych latarni z wystawionymi półnagimi babeczkami w witrynie jak szynka w mięsnym (obleśny temat),
- mnóstwo uroczych kanałów podobnych do siebie,
- setki tysięcy rowerów, które na drodze mają pierwszeństwo przed wszystkim,
- wszędobylski zapach marihunaen,
Ciekawostki:
Życie nocne w Amsterdamie nie umywa się do tego w Polsce - knajpy zamykane są już o 0100 (maksymalnie 0300) w nocy i nie ma zmiłuj.
Klatki schodowe w blokach są tak małe, że nie ma jak wnieść mebli, więc nad oknami są haki, a budynki są nachylone pod kątem, żeby wciągane na górę meble nie poobijały się.
2-dniowy pobyt w Amsterdamie będziemy doskonale wspominać dzięki Oli i jej chłopakowi Vitalijowi, którzy ugościli nas po królewsku pysznym obiadem i holenderskim piwem. Ola w oprowadzaniu dorównuje swojemu bratu (zawodowemu przewodnikowi po Wrocławiu) i to dzięki niej dowiedzieliśmy się sporo ciekawostek o stolicy Holandii. Dziękujemy ślicznie :)
Z 's Hertogenbosch wypłynęliśmy w niedzielę 18.01 - w drodze do Maastricht zatrzymaliśmy się w Veghel, Weert i Bocholt (już w Belgii).
W Weert zrobiło się nieciekawie - tuż przed dopłynięciem alarm - kończy nam się gaz do kuchenki - w Szczecinie nie mogliśmy napełnić naszej szwedzkiej 14 - litrowej butli (inna końcówka niż w Polsce), więc kupiliśmy polską 3kg, która starczyła nam na nieco ponad miesiąc.
Dopłynęliśmy już po ciemku do mariny w centrum. Rano otwieram zejściówkę ("drzwi" łódki) i centralnie przed oczami wyrasta mi szyld Flaschengas - Marian poszedł tam z naszymi butlami i po paru godzinach zostaliśmy wyposażeni w gaz na pół roku.
Jeśli zdarzy się, że czytać będzie nas ktoś zainteresowany podróżą kanałami Belgii to muszę spieszyć z niemiłą informacją - od 2 miesięcy obowiązuje wykupienie winiety 40E, do tej pory pływanie po krainie frytek i czekolady było za darmo.
Przekroczenie granicy holendersko - belgijskiej wiąże się z natychmiastową zmianą krajobrazu - drzewa, lekkie pagórki zastępują podmokłe polany i od razu przyjemniej się płynie. 40 km belgijskiej części kanału Zuid-Willemsvart przy pięknej, słonecznej pogodzie napawa nas nadzieją, że od teraz będzie tylko lepiej, ładniej i cieplej, w końcu od teraz każdy kilometr, który pokonamy jest skierowany mniej lub bardziej na południe.
W kwestii śluz procentuje doświadczenie z kanału Gota i ze śluzowaniem radzi sobie już tylko jedna osoba, podczas gdy druga może robić coś innego, bardziej pożytecznego niż trzymanie liny.
Jutro zwiedzanie Maastricht - jeśli miasto okażę się ładne to może jutro też coś wrzucimy.
Amsterdam:
Przechodził pod stadionem |
Ola z Mariankiem |
Belgia:
Maastricht:
najstarszy w Holandii most Sint Servaasbrug |
PS. Moje kochane Ludzie, zdjęcia Magdy i Marcina zobaczycie, jak posiądziemy statyw, czyli już niebawem, buziaczki !
Czekamy z niecierpliwoscia :-P :-P :-*
OdpowiedzUsuń