czwartek, 12 marca 2015

Dlaczego Rodan to Rodan?

Magda wyjeżdżając dwa tygodnie temu nie mogła się spodziewać, że po powrocie będzie musiała pochować rękawice i czapki i wrzucić na ciałko zwiewne sukienki.
Jesteśmy w miejscowości Les Roches de Condrieu. Zbliżając się do Lyonu widoki były coraz to ładniejsze, aż osiągnęły klimaty śródziemnomorskie, które kojarzyliśmy tylko z filmów. A jaka pogoda? No u nas ładnie, 16 stopni i maksymalne słońce sprawia, że twarze już opalone i śmigamy w krótki spodenkach i koszulkach.
Bardziej niż słowa może przemówią do Was zdjęcia na dole.
Zanim przyjechała tu Magda mieliśmy z Wojtkiem dużo kilometrów do zrobienia. Płynąć francuskimi kanałami natknęliśmy się na zatrważającą ilość utopionych zwierząt - zawsze mając nadzieję, że zaraz wyskoczy z krzaków pan w przyciemnianych okularach i powie "Nope, it's Chuck Testa" ( https://www.youtube.com/watch?v=LJP1DphOWPs ). Było to zwykle kilkanaście dziennie - bobry, jelenie, ale głównie dziki - na przestrzeni kilometra naliczyliśmy 4 małe utopione dziki. Nie wiedzieliśmy czy to wskutek zanieczyszczonej wody, stromych brzegów kanałów czy samobójczych tendencji futrzaków, ale zachowaliśmy ostrożność i zaniechaliśmy jakiegokolwiek kontaktu z wodą z zewnątrz. Po skończeniu kanałów zdołaliśmy przepłynąć 283 kilometry rzekami Saoną i Rodanem. Wielu z Was pewnie słyszało o rzece Rodan albo przynajmniej kojarzy nazwę Rohan (to od Tolkiena) za to o Saonie pewnie nie słyszeliście i tu wpadłem w zadumę co decyduje o tym, że gdy spotykają się dwie rzeki jedna przejmuje całą masę wody i zatrzymuje swoją nazwę przez kolejne kilometry. Podczas naszego wpływania z Saony na Rodan akurat ta pierwsza miała większy przepływ co wskazywałoby na to, że do Marsylii cała rzeka powinna nazywać się Saoną (okazało się jednak, że zwykle to Rodan ma większy przepływ). Gdyby o nazwie rzeki miała decydować długość do momentu spotkania z drugą to pewnie prędzej słyszelibyśmy o Saonie, poza tym Polska byłaby krajem nad Bugiem, a drugą z najdłuższych rzek w Polsce byłaby Warta, a nie Odra.
Przepraszam, ale podczas długich godzin przy rumplu człowiekiem targają przeróżne myśli, a to wydało mi się całkiem przesadnie ciekawe.





Kolejne parę zdjęć z Notre Dame w Reims - bo już jestem z powrotem i MNIE (w przeciwieństwie do Mariana) one się podobają :)





wesoły Wojtuś na Sępolnie

Szczurek śluzuje się z nami.


Spożywanie dijońskiej musztardy z biedronki pod Dijon...

Magda nie chce takich zdjęć wrzucać, ale mi nigdy dosyć














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz