środa, 4 marca 2015

Nie potrafię nic wymyśleć

Pisać raz na tydzień to mało, więc piszę po ponad dwóch tygodniach.

Kanał St.Quentin przelecieliśmy żwawo, potem kanały Lateral de l'Oise, Oise a la Aisne, i inne zawierające nazwy rzek, które nawet nie wiadomo jak wymówić. W końcu dotarliśmy do Reims. Tutaj nastąpiła oczekiwana zmiana miejsc na jachcie. Magda miała okazję odwiedzić Polskę i nacieszyć się nią za nas dwojga, a za nią na 2 tygodnie przyjechał mój brat, z którym jeszcze dzisiaj siedzę i piję we Francji chińskie piwko Tsingtao.

Reims to miasto, które przez długi czas rywalizowało z Paryżem o bycie stolicą Francji. Jeszcze przez wiele lat koronowanie królów odbywało się tutaj, a nie w oddalonym o 150km na zachód Paryżu.

Katedra Notre Dame w Reims prezentuje się fantastycznie, szczególnie duże wrażenie wywarła na Magdzie - wysokie sklepienia, majestatyczne ołtarze sprawiały, że czuliśmy się jak w tolkienowskiej Morii.




Magda wyjechała do Wrocławia, a my z Wojtkiem wyruszyliśmy dalej mając noclegi w Sillery i Chalons sur Marne. Potem wpłynęliśmy w najdłuższy kanał jaki miał nas czekać we Francji - Canal entre Champagne et Burgogne znany również jako Canal de la Marne a la Saone. 224km i 114 śluz. Ogrom śluz, a to najdogodniejsza z 3 dróg na południe Francji. Bardzo baliśmy się, że ręczne śluzy będą nam zajmować dużo czasu, jednak okazało się, że przy pomocy pracownika VNF (francuskich dróg wodnych), szło nam to dużo szybciej niż śluzy automatyczne. Każdemu pracownikowi, który jeździł i pomagał nam śluzować nadawaliśmy robocze imiona i tak sprawnie pokonaliśmy 18 śluz z Bartusiem, Grzesiem i panią Jadzią (posiadaczką 2 zębów co najmniej 60 lat i ogromnej krzepy). 71 śluz w górę doprowadziło nas do najwyższego położenia względem morza podczas naszej podróży. Kilkanaście kilometrów za Chaumont czekał nas tunel Balesmes - 4,8km pod ziemią. Leżał tam śnieg i panowała zupełnie inna aura niż na zewnątrz.


Za tunelem do Marsylii mamy już z górki. Śluzy w dół szczególnie przypadły do gustu Wojtkowi, który nie musiał już śmigać zgodnie ze swoim kolorem skóry po drabinie, machać dzidą do zmiany poziomu wody i zakładać cum w śluzie.



Opuszczamy 224 kilometrowy kanał

Piękne okolice Froncles


Dzisiaj ostatecznie skończyliśmy kanał. 224 kilometry pokonaliśmy w niecały tydzień. Wpłynięcie na Petit Saone było bardzo przyjemne, gdyż po raz pierwszy od dawna zaczęliśmy przemieszczać się względem dna z prędkością roweru. Dzisiaj nocujemy w uroczej miejscowości Saint Jean des Losne. Potem jeszcze tylko trzy dni do Lyonu i musimy poczekać 10 dni ze wzlgędu na zamknięcie rzek Saone i Rodanu dla żeglugi ze względu na zaplanowane prace remontowe. Przyjedzie Madzia, będziemy zwiedzać okolice rowerami i odpoczniemy trochę od widoku kanałów.
Czego nie wolno...











Nadchodzi gorsza pogoda
a to jej skutki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz