Cześć, będąc w Łebie, zjadłszy pyszną pizzę postanowiliśmy Wam krótko napisać jak minęły pierwsze dwa dni naszej podróży.
Po 6 miesiącach pracy w Anglii i miesiącu kolędowania u znajomych i rodziny w sobotę 29.11 postanowiliśmy wyruszyć z Gdańska w kierunku Szczecina i dalej kanałami przez Niemcy i Francję do Marsylii, czyli upragnionego Morza Śródziemnego.
Termin do dupy – słyszeliśmy to nie raz i trudno się nie zgodzić, ale po trudnym semestrze inżynierskim, sześciu miesiącach pracy w Anglii potrzebowaliśmy w końcu okazji, żeby zacząć coś ze sobą robić i w końcu spełnić nasze marzenie i podróżować.

W sobotę rano zostaliśmy pożegnani przez komitet w postaci wujostwa Marcina – cioci Ali i wujka Wojtka.
.

Pierwsze dwa odcinki Gdańsk – Władysławowo oraz Władysławowo – Łeba minęły bez problemów.

Do obu portów dopływaliśmy około godziny 20.00-21.00. Grudniowe pływanie różni się od letniego przede wszystkim jedną rzeczą – dzień trwa 2 razy krócej. Jeśli jest się dobrze przygotowanym i ma się odpowiednio dużo warstw na sobie zimno doskwiera w zasadzie tylko w stopy.

Nasz zestaw ubrań na pływanie to:
3 pary skarpetek + buty zimowe,
getry + 2 pary spodni dresowych plus spodnie od sztormiaka,
2 koszulki, sweter, dwa polary oraz kurtka od sztormiaka,
2 pary rękawiczek,
komin, dwie czapki.
W polskich portach sezon trwa cały rok jeśli chodzi o ceny… jeśli chodzi o warunki to pod prysznicami jest zimno, a na kei nie ma wody (zrozumiałe).
Dzięki konwektorowi temperatura w nocy na łódce sięga 25 stopni, więc na brak ciepła w domku też nie możemy narzekać.

Na razie krótko, może przy następnej okazji się rozkręcimy.
Pozdrawiamy wszystkich ciepło.

MagMar (z pozdrowieniami dla cioci Ali)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz