1 grudnia 2014
Cześć, będąc w Łebie, zjadłszy pyszną pizzę postanowiliśmy Wam krótko napisać jak minęły pierwsze dwa dni naszej podróży.
Po 6 miesiącach pracy w Anglii i miesiącu kolędowania u znajomych i
rodziny w sobotę 29.11 postanowiliśmy wyruszyć z Gdańska w kierunku
Szczecina i dalej kanałami przez Niemcy i Francję do Marsylii, czyli
upragnionego Morza Śródziemnego.
Termin do dupy – słyszeliśmy to nie raz i trudno się nie zgodzić, ale
po trudnym semestrze inżynierskim, sześciu miesiącach pracy w Anglii
potrzebowaliśmy w końcu okazji, żeby zacząć coś ze sobą robić i w końcu
spełnić nasze marzenie i podróżować.
W sobotę rano zostaliśmy pożegnani przez komitet w postaci wujostwa Marcina – cioci Ali i wujka Wojtka.
.
Pierwsze dwa odcinki Gdańsk – Władysławowo oraz Władysławowo – Łeba minęły bez problemów.
Do obu portów dopływaliśmy około godziny 20.00-21.00. Grudniowe
pływanie różni się od letniego przede wszystkim jedną rzeczą – dzień
trwa 2 razy krócej. Jeśli jest się dobrze przygotowanym i ma się
odpowiednio dużo warstw na sobie zimno doskwiera w zasadzie tylko w
stopy.
Nasz zestaw ubrań na pływanie to:
3 pary skarpetek + buty zimowe,
getry + 2 pary spodni dresowych plus spodnie od sztormiaka,
2 koszulki, sweter, dwa polary oraz kurtka od sztormiaka,
2 pary rękawiczek,
komin, dwie czapki.
W polskich portach sezon trwa cały rok jeśli chodzi o ceny… jeśli
chodzi o warunki to pod prysznicami jest zimno, a na kei nie ma wody
(zrozumiałe).
Dzięki konwektorowi temperatura w nocy na łódce sięga 25 stopni, więc na brak ciepła w domku też nie możemy narzekać.
Na razie krótko, może przy następnej okazji się rozkręcimy.
Pozdrawiamy wszystkich ciepło.
MagMar (z pozdrowieniami dla cioci Ali)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz